czwartek, 5 maja 2011

Moi ulubieni perkusiści, cz. I

Paul Bostaph
Paul Bostaph urodził się 26 marca 1964r. w San Francisco. Zaczął grać na perkusji w wieku lat 16, tłukąc kawałki swojej ulubionej kapeli, Iron Maiden. W 1987r. dołączył do Forbidden, z którymi w ciągu 5 lat nagrał dwie płyty. W 1992r. objął miejsce Dave'a Lombardo w wiadomym zespole. Na dobre opuścił Zabójcę dopiero po 9 latach, podczas których stworzył razem z grupą 4 płyty oraz nagrał dwa koncertowe DVD. W międzyczasie nagrał także EP-kę z Testament zatytułowaną 'Return to the Apocalyptic City'. Gdy odszedł z Zabójcy, zrobił sobie krótki odpoczynek, aby w 2003r. nagrać debiutancki krążek nu-metalowej (sic!) formacji Systematic 'Pleasure to Burn'. Sukces jednak nie nadszedł, więc zajął wolne miejsce za garami w Exodus. Tam był dwa lata i nagrał bardzo dobry 'Shovel Headed Kill Machine'. W 2007r. osadził się na stałe w innej legendarnej thrashowej hordzie, Testament, z którą grywał już we wcześniejszych latach. Za jego kadencji powstało 'The Formation of Damnation', a obecnie zajęty jest nagrywaniem nowego krążka zespołu.
Tak naprawdę facet do wynajęcia, bo jest kojarzony głównie jako zastępca. Mimo tego udało mu się stworzyć kilka solidnych thrashowych albumów, gość zagrał w czterech legendach tegoż gatunku. Pokazywał się w nich zawsze z najlepszej strony, a gość ma co pokazywać, bo umiejętności może mu pozazdrościć niejeden thrashowy baterista. Nie obyło się bez wpadki (wspomniany Systematic), ale Bostaph ma już taką renomę, że możemy mu to wybaczyć.


Derek Roddy
Derek Roddy przyszedł na świat 28 sierpnia 1972r. w Południowej Karolinie. Nosi przezwisko 'One Take', gdyż jest w stanie nagrać całą ścieżkę perkusyjną za jednym razem. Pracował z wieloma grupami. Nagrał kilka demówek z Deboning Method oraz Creature. Pierwsze LP, w jakiego nagraniu wziął udział, to 'In Cold Blood' Malevolent Creation. Był to jego jedyny album nagrany z tą grupą. Zaraz po tym nagrał także po jednej płycie z Gothic Outcasts ('Sights Unseen' z 1997r.) oraz Divine Empire ('Redemption' z 1998r.). Dłużej trwała jego praca w Aurora Borealis, z którą nagrał aż dwa albumy. W 2000r. zagrał na 'Black Seeds of Vengeance' 'Egipcjan' z Nile. Największe uznanie osiągnął jednak grą w Hate Eternal. W ich barwach wydał w 2002r. 'King of all Kings' oraz 'I, Monarch' w 2005r. Z noise'owym Today is the Day w 2007r. wydał 'Axis of Eden'. Ma również na swoim koncie książkę, ' The Evolution of Blast Beats' oraz DVD sprzed dwóch lat 'Blast Beats Evolved'. Roddy jest znany z gry w zespołach reprezentujących ekstremalne odmiany metalu i wpasowuje się w nie idealnie, gdyż jego najbardziej charakterystyczną cechą jest niesamowita szybkość. Jednak tym, co go odróżnia od większość pałkerów, jest jego zamiłowanie do jazzu, który ma wpływ na jego grę, dzięki czemu jest ona bardziej urozmaicona. 


Ślimak
Prywatnie Maciej Starosta, urodził się 9. stycznia 1971r. w Poznaniu. Od ponad dwudziestu lat podpora Acid Drinkers. Nagrał z nimi wszystkie 14 płyt. Oprócz tego członek ostatnio reaktywowanego Flapjack. Udzielał się w katolickich zespołach wraz ze swoim szwagrem Robertem Friedrichem, szerzej znanym jako Litza. Były to 2Tm2,3 oraz Arka Noego. Grał także w Dog Family oraz Houk. Ostatnio został wybrany przez czytelników magazynu 'Perkusista' na najbardziej inspirującego polskiego pałkera wszech czasów. To chyba o czymś świadczy, prawda? Poza tym od słuchania tego gościa jeszcze bardziej lubię go oglądać. Sposób, w jaki gra, jest po prostu niesamowity. 

Vinnie Paul
Jego prawdziwe nazwisko brzmi Vincent Paul Abbott. Urodzony 11. marca 1964r. w miejscowości Abilene w Teksasie. Zyskał sławę grając wraz z bratem Dimebagiem Darrellem w zespole Pantera. Dwóch Teksańczyków założyło go w roku 1981. W towarzystwie natapirowanych kolesi nagrali aż cztery albumy zaliczane do gatunku glam metal (niestety sam ich nigdy nie słyszałem, bałem się). Jednak jako prawdziwy debiut Pantery muzycy uznają wydany w 1990r. 'Cowboys from Hell'. Zaprezentowali na nim nietypowy thrash metal, przez niektórych nazywany groove metalem. Zespoł działał jeszcze przez 13 lat, a w 2003r. niestety grupa się rozpadła. Vinnie założył potem z bratem jeszcze dwie grupy - Damageplan, z którym wydał jednego longplaya ('New Found Power' z 2004r.) oraz Rebel Meets Rebel, oryginalne połączenie country i metalu, w którym udzielał się także znany muzyk country, David Allan Coe. Aktualnie działa w supergrupie Hellyeah, w skład której wchodzą także artyści znani z Mudvayne, Nothingface oraz wspomnianego Damageplan. Mają już dwie płyty na koncie, w tym wydany w zeszłym roku 'Stampede'.
Vinnie Paul należy do tego rodzaju perkusistów, którzy nie zachwycają nie wiadomo jaką techniką, ale posiadają tak zwane pierdolnięcie. Gdy Vinnie Paul gra, to widać i słychać, że gość wkłada w to całe serducho. No i ta bezbłędna stylówa prosto z południa Ameryki. Gość jest autentyczny w 100%. 

Dave McClain
Amerykański perkusista, który przyszedł na świat 24. października 1965r. w niemieckim Wiesbaden. Swoją karierę zaczynał w pochodzącym z San Antonio Slayerze, który w związku z narastającą popularnością TEGO Slayera zmuszony był zmienić nazwę na S.A. Slayer. Nagrał z nimi EP-kę 'Prepare to Die' w 1983r. oraz LP 'Go for the Throat' w 1986r. Następnie stworzył demówkę z Catalepsy, aby kilka lat później dołączyć do Sacred Reich i współtworzyć 'Independent' z 1993r. oraz 'Heal' wydany trzy lata później. W 1996r. zastąpił w Machine Head Chrisa Kontosa i do tej pory nagrał z grupą pięć CeDeków, a aktualnie pracuje nad następcą 'The Blackening' z 2007r., który ma ukazać się już we wrześniu.
Jego gra jest z pewnością jedną z rzeczy, które od razu rzucają się w uszy przy słuchaniu Machine Head. Gra gęsto, z dużym użyciem stóp, często stosuje ciekawe przejścia, co tylko urozmaica muzykę zespołu. Prywatnie bardzo normalny koleś, co też się ceni ;)

Joey Jordison
Tak naprawdę Nathan Jonas Jordison, urodzony 26. kwietnia 1975r. w Des Moines w stanie Iowa. Na perkusji zaczął grać w wieku lat 8, do pierwszego profesjonalnego zespołu dołączył w roku 1995, a grupa ta nazywała się The Pale Ones. Wkrótce zmieniła swą nazwę na Slipknot. Nagrał z nimi pięć albumów i całkiem sporo DVD. Oprócz tego jest członkiem Murderdolls, mają na koncie trzy albumy. Kilkukrotnie pracował jako producent. Kręcił gałkami m.in. przy 'Fire up the Blades' 3 Inches of Blood, składankowym albumie Roadrunner United 'The All-Star Sessions' oraz dwóch krążkach Murderdolls. 
Wiem, że większość fanów nie uznaje Slipknota za zespół grający metal, jednak osobiście jestem odmiennego zdania i dlatego postanowiłem umieścić go na liście. Jest to naprawdę uzdolniony instrumentalista (niestety jedyny, jakiego w swych szeregach posiada Slipknot). 

Igor Cavalera
Przyszedł na świat 4. września 1970r. w Belo Horizonte, trzecim największym mieście Brazylii. Gdy miał 13 lat, wraz ze starszym bratem Maxem założyli Sepulturę. Nagrał z nimi 6 albumów w klasycznym składzie, z Maxem Cavalerą na wokalu. Jednak między muzykami doszło do kłótni i brat Igora opuścił zespół. Po jego odejściu  wytrzymał jeszcze 10 lat, jednak również zrezygnował z posady, przez co obecnie w Sepulturze gra jedynie dwóch muzyków z oryginalnego składu. W 2007r. pogodził się z bratem i założyli wspólny projekt o nazwie Inflikted. Niestety okazało się, że nazwa ta jest już w użyciu, więc przemianowali się na Cavalera Conspiracy. Pod tą nazwą nagrali dwa albumy, 'Inflikted' oraz 'Blunt Force Trauma'. 
Cechą charakterystyczną gry Cavalery jest wplatanie patentów tribalowych, dzięki czemu jego gra jest łatwo rozpoznawalna. Poza tym ma coś, o czym pisałem przy Vinnie Paulu - ma chłop pierdolnięcie. 

Nick Barker
Nicholas Howard Barker, urodził się 25. kwietnia 1973r. w Chesterfield w Anglii. Swą karierę zaczynał w Cradle of Filth, nagrał z nimi trzy pierwsze albumy. W 1998r. dołączył do supergrupy Lock Up,  w którą zaangażowani są także muzycy Napalm Death oraz At the Gates, a przed śmiercią udzielał się także nieodżałowany Jesse Pintado. Nagrał z nimi dwa albumy, rozpadli się w 2009r., ale powrócili rok później, aby dać serię koncertów po Europie, a na bieżący rok zapowiedziany jest nowy album, 'Necropolis Transparent'. W międzyczasie nagrał z norweską hordą Dimmu Borgir dwa albumy na początku XXI w. Oprócz tego współpracował z takimi grupami, jak Brujeria, Old Man's Child, Anaal Nathrakh, God Seed, Testament, Divine Heresy, Exodus i wieloma innymi.
Ojciec ekstremalnego grania, mistrz blastów i podwójnych stóp. Zdecydowanie jeden z najlepszych i najbardziej szanowanych perkusistów. Poza tym należy mu się dodatkowy respect za to, że jest w stanie tak niesamowicie grać przy swoich nietypowych warunkach fizycznych :D

Mario Duplantier
Najmłodszy muzyk w tym zestawieniu, nie ma jeszcze trzydziestu lat, skończy je 19. czerwca. Związany z francuskim zespołem Gojira. Nagrał z nimi cztery albumy studyjne: 'Terra Incognita' z 2001r., 'The Link' z 2003r., 'From Mars to Sirius' z 2005r. oraz wydany trzy lata temu 'The Way of All Flesh'. Ma z nimi na koncie także wydawnictwo DVD, 'The Link Alive'. Przez pewien czas udzielał się wraz z bratem Josephem (z którym gra również w Gojira) w Empalot. 
Mimo, że kariera Mario Duplantiera może wydawać się mało imponująca, to wystarczy spojrzeć na jakość granej przez faceta muzyki. Na koncertach chętnie popisuje się umiejętnościami w solówkach. Poza tym jest jednym z dwóch głównych kompozytorów w swym zespole, co dla perkusistów aż tak częste nie jest. 

Nick Menza
Podobnie jak Dave McClain, amerykański perkusista urodzony na terytorium Niemiec, a konkretnie Monachium. Data narodzin do 23.06.1968. Jest synem znanego jazzowego artysty Dona Menzy. Na perkusji zaczął grać gdy miał dwa latka. Jego pierwszym poważnym zespołem był Rhoads, w którym wokalnie udzielał się brat Randy'ego, Kelly. W 1986r. wydali LP 'Into the Future'. Pod koniec lat 80-tych Nick został technicznym Chucka Behlera, bębniarza Megadeth. Jednak Chuck, popadając w narkotykowy nałóg, coraz rzadziej był zdolny występować na żywo. Dlatego naturalne było przejęcie jego miejsca przez młodszego i bardziej utalentowanego kolegę. Pierwszy album z Megadeth, jaki powstał z jego udziałem, to 'Rust in Peace'. Potem wystąpił także na 'Countdown to Extinction', 'Youthanasia' oraz 'Cryptic Writings'. W międzyczasie pracował w Martym Friedmanem nad jego kilkoma solowymi krążkami. W 2006r. wydał wraz z supergrupą Memorain 'Reduced to Ashes'. Potem pracował jeszcze z Orphaned to Hatred, jednak pod koniec zeszłego roku został stamtąd wyrzucony. Jego najnowszy projekt to grający prog-rocka Deltanaut. 
Nie ma co ukrywać - Nick Menza jest kojarzony przede wszystkim z jednym zespołem. O jego innych projektach mało kto wie/pamięta. Jednak jego zasługi dla zespołu Mustaine'a oraz naprawdę niemałe umiejętności, które chętnie na albumach Megadeth prezentował, zapewniły mu miejsce na tej liście.



Gene Hoglan
Eugene Victor Hoglan II przyszedł na świat 31. sierpnia 1967r. Dostał pierwszy zestaw gdy miał 13 lat i uczył się sam, pogrywając kawałki m.in. Kiss oraz Rush. Karierę w biznesie muzycznym zaczął w 1984r. jako roadie Slayera. Pod koniec tego samego roku został drummerem innej thrash metalowej załogi, Dark Angel. Został u nich aż do samego rozpadu w 1992r. Oprócz bębnienia pisał także teksty grupy. Na początku lat 90-tych został perkusistą Death. Stworzył z nimi 'Individual Thought Patterns' oraz 'Symbolic'. Mniej więcej w tym czasie zaprzyjaźnił się z kanadyjskim multiinstrumentalistą Devinem Townsendem, z którym grał przez wiele lat w Strapping Young Lad, a następnie wspomagał go w jego solowych płytach. Podczas swej kariery współpracował równeż z takimi grupami jak Testament, Old Man's Child, Zimmers Hole, Dethklok. Obecnie członek Fear Factory. 
Fantastyczny technicznie muzyk, szczególnie widać w szybkich numerach, gdzie zajebiście operuje centralami. Poza tym jego dorobek jest więcej niż bogaty.

Nowy utwór supergrupy Memorain



Memorain to zespół, który powstał w 1999r. w Grecji z inicjatywy gitarzysty Iliasa Papadakisa. Nagrali dwie płyty: 'Digital Crimes' w 2002r. oraz 'White Line' rok później. W 2006r. wyszedł kolejny krążek, 'Reduced to Ash', który współtworzył Nick Menza, wieloletni muzyk Megadeth. Udział tak uznanego bębniarza może dziwić, jednak to i tak nic w porównaniu z tym, jak wygląda skład Memorain na chwilę obecną. A prezentuje się to mniej więcej tak:

Chris Valagao (Zimmers Hole) - Wokal
Ilias Papadakis (jedyny członek oryginalnego składu) - Gitary
Ralph Santolla (Deicide, Obituary, ex-Iced Earth) - Gitary
Steve DiGiorgio (Sadus, Charred Walls of the Damned, ex-Autopsy, ex-Death, ex-Control Denied, ex-Testament, ex-Iced Earth) - Bas
Gene Hoglan (Fear Factory, Dethklok, Zimmers Hole, ex-Strapping Young Lad, ex-Death, ex-Dark Angel, ex-Testament, ex-Devin Townsend) - Bębny

Tak, oni tworzą właśnie razem płytę. Może więc wyjść albo maksymalny gniot, albo płyta fantastyczna. Grupa opublikowała na swoim profilu MySpace nowy utwór, który możecie odsłuchać TUTAJ. Brzmi to całkiem nieźle, wyczekuję pełnej płyty.  

Wszystko utwory zawarte na krążku:
1. Nations On Fire
2. Where Hate Lies
3. The Break
4. Rules Of Engagement
5. Destiny Found
6. A New Era
7. Methods Of The Past
8. Death Shop
9. Circle
10. Power Out
11. Scratching The Surface
12. Misery

To nie wszystko. Na płycie znajdziemy wielu gości, takich jak Dave Ellefson (Megadeth), Tim 'Ripper' Owens (ex-Judas Priest), Jeff Waters (Annihilator) oraz wielu innych. Zapowiada się to bardzo smakowicie. Niestety, nie podano dokładnej daty wydania krążka. Muzycy zapewniają jednak, że premiera odbędzie się w tym roku. 

wtorek, 3 maja 2011

Beer Bear


Beer Bear to młody rosyjski (dokładniej moskiewski) zespół folkmetalowy, przy czym ich muzyka bliska jest raczej power metalowi, niż black/deathowi. Składa się z pięciorga muzyków. W zeszłym roku wydał – omawiany teraz – debiutancki album Мёд (po rosyjsku miód), nagrawszy rok wcześniej jedno demo.
Płytę rozpoczyna pogodne, wręcz żartobliwe intro Косолапое Утро, zaraz po którym następuje utwór Beer Bear, szybki, melodyjny ze skocznym instrumentami ludowymi w tle, przy czym wokal jest zachrypły. Dalej piosenka tytułowa Мёд, podobna do poprzedniej, acz wolniejsza, z charakterystyczną kompozycją, ponadto dominuje śpiew czysty.
Kolejny punkt tracklisty to Кулачные Бои, równie skoczne, z chwytliwym refrenem. Wraz z piątym utworem zaczyna zmieniać się nastrój płyty – z karczemno-biesiadnego na nieco poważniejszy (na ile oczywiście pozwalają teksty i ludowe piszczałki). Марш Медведей to – jak tytuł wskazuje – piosenka utrzymana w konwencji marszu. Następnie mamy Ветер Лесной, krótki, acz kompozycyjnie złożony, stosunkowo gwałtowny kawałek z żeńskimi partiami wokalnymi, potem zaś przerywnik Сумерки zawierający różne odgłosy przyrody.
Kolejna jest ballada Зов Северного Ветра. Przez osoby nie siedzące w gatunku uznana by została zapewne za typowy przykład folkmetalowego kiczu; dodam tylko, że dość dobrze wyszedł wznioślejszy refren, z męsko-żeńskim duetem wokalnym. Później robi się epicko za sprawą piosenki Меч Кузнеца z bombastycznym refren, po czym znowuż melancholijnie dzięki balladzie Медведица i z powrotem podniośle – numer jedenasty to Сон-Трава.
Płytę zamykają instrumentalne outro Брага Зари oraz Мать Троллей – cover utworu Finntroll z rosyjskim tekstem, którego atmosfera podobna jest do tej na początku albumu.
Teksty oscyluj wokół tematyki pijacko-biesiadnej (Beer Bear, Мёд), ludowo- przyrodniczej (Кулачные Бои, Ветер Лесной), pseudomitologiczno-fantastycznej (Зов Северного Ветра, Меч Кузнеца). Tematem przewodnim są rzecz jasna niedźwiedzie.
Beer Bear to zespół grający lżejszą odmianę folk metalu, melodyczną i bez pogańskich inklinacji religijnych. Doskonale naśladują konwencję swojego gatunku, ale dali coś od siebie - oryginalne kompozycje, niezlewające się z ogromem podobnych piosenek i unikalny miodowo-niedźwiedzi wizerunek - dzięki czemu warto się nad zespołem pochylić z uwagą.

Wieści z obozu Machine Head


Na oficjalnej stronie Machine Head opublikowane zostały zdjęcia ze studia Jingletown w Oakland, w którym powstaje nowy materiał grupy. Następca fenomenalnego 'The Blackening' ma ukazać się we wrześniu. 

Robocze tytuły niektórych piosenek:
* This Is The End
* Who We Are
* Pearls Before Swine
* Under The August Moon
* I Am Hell
* Darkness Within
* Locust
Kilka wybranych zdjęć, całość dostępna TUTAJ.




Poniżej znajdziecie film ze studia. Co prawda nie uświadczymy na nim nowych dźwięków, ale muzycy opowiadają m.in. o tym, czym dla nich jest ten album, co będzie na nim zawarte i dlaczego nie będzie to 'The Blackening 2". Nie wiem jak wy, ale ja nie mogę się doczekać ;)

poniedziałek, 2 maja 2011

Dyskografia Megadeth



Ostatnio nadarzyła się okazja, aby przypomnieć sobie dyskografię jednego z moich ulubionych zespołów. Chociaż muszę przyznać, że początki mojej przygody z Megadeth wcale nie były różowe. Na samym początku, gdzieś na etapie 3. lub 4. przesłuchanego albumu metalowego, zepsuty przez Metallikowy punkt widzenia, odrzuciłem muzykę Dave'a. Dopiero po jakimś czasie (czyli mniej więcej wtedy, gdy przestałem uważać Slayera za satanistów) spróbowałem się do nich przekonać i odpaliłem 'Rust in Peace'. Do dziś nie rozumiem, jak wtedy mógł mi się on nie spodobać. Ale faktem jest, że zapomniałem o płycie i szczerze mówiąc trudno mi dokładnie określić, kiedy do niej wróciłem. Jednak wtedy 'zaskoczyło' i pokochałem twórczość Rudego. Z czasem stał się on moim ulubionym muzykiem, do tego stopnia, że jego autobiografię ściągałem ze Stanów (wtedy jeszcze nie było polskiej wersji). Jednak mimo tego, to.... no wstyd się przyznać, ale nie znałem wszystkim płyt MegaDave. Twórczość z lat 80-tych znałem na pamięć, najnowsze płyty też mi się podobały, ale brakowało mi znajomości krążków z ostatniej dekady XX wieku. Dlatego, odświeżając sobie całą dyskografię, miałem wreszcie sposobność je poznać.

Ale zacznijmy od początku:



Killing is my Business... and Business is Good! (1985r.) - album, który powstał niedługo po wywaleniu Mustaine'a z Metalliki. Zawiera chyba najbardziej wściekłe i agresywne kompozycje w historii Megadeth, o czym świadczą chociażby 'Last Rites/Loved to Death' czy utwór tytułowy. Już na nim dało się poznać fantastyczne umiejętności gitarowe lidera (które lata później chwalił sam Kerry King, mówiąc, że rudowłosy Amerykanin był dla niego inspiracją). Mimo że to debiut, to znajdują się na nim bardzo dobre piosenki, do których sam bardzo często wracam. Plus 'Mechanix', który przebija 'The Four Horsemen'.

9/10



Peace Sells... But Who's Buying? (1986r.) - zdecydowanie moja ulubiona płyta Megadeth. A także jedna z najlepszych, jakie kiedykolwiek powstała. Umówmy się, ta płyta ma wszystko: wgniatające riffy, nieziemskie solówki, świetną sekcję (a bas na tej płycie to w ogóle kosmos), atmosferę (do tej pory nie udało mi się znaleźć utworu, który wywoływałby u mnie takie ciarki jak 'Good Mourning/Black Friday'), a to wszystko ubrane w zaledwie osiem utworów. Kiedyś to 'Rust in Peace' uważałem za szczytowe osiągnięcie grupy, ale dziś muszę przyznać wyższość tej płycie. Biję pokłony przed geniuszem Mustaine'a.

10/10


So Far, So Good...So What! (1988r.) - Mały spadek formy po 'Peace Sells', ale nadal wyśmienity album. Zaczyna się nietypowo, bo od instrumentala 'Into the Lungs of Hell'. Potem znajdziemy 6 premierowych kompozycji oraz cover Sex Pistols 'Anarchy in the U.K.' (a jakżeby inaczej!) z udziałem gitarzysty Steve'a Jonesa. Mój zdecydowany faworyt to 'In My Darkest Hour', który jest jedną z najlepszych piosenek, jakie dane mi było słyszeć. Po prostu czysta doskonałość. Poza tym powstała ona po tym, jak Dave dowiedział się o śmierci Cliffa Burtona. Jak stwierdził sam zainteresowany, 'na zmianę ćpałem, płakałem i komponowałem'.

9/10



Rust in Peace (1990r.) - bez wątpienia najważniejsza płyta Megadeth. Sprzedała się w ogromnym nakładzie i była przepustką zespołu na największe światowe sceny. Oczywiście, nie był to przypadek. Zespół nagrał chyba najbardziej dojrzałą i przemyślaną muzykę w karierze, a takie utwory jak 'Holy Wars...the Punishment Due', 'Hangar 18' czy 'Tornado of Souls' (który zawiera moją ulubioną solówkę) to dzisiaj klasyki. Dodatkowo ustabilizował się 'classic line-up', czyli Dave Mustaine, Dave Ellefson, Marty Friedman na gitarze i Nick Menza na perkusji.

10/10



Countdown to Extinction (1992r.) - Rudy pozazdrościł byłym kolegom i też nagrał płytę zdecydowanie lżejszą od wcześniejszej twórczości. I przyniosło to efekt, gdyż album sprzedał się w ponad dwumilionowym nakładzie. Co do muzyki – mimo że Dave nieco stępił pazury, to udowodnił, że dobra piosenka zawsze się obroni. Szczególnie podobają mi się 'Foreclosure of a Dream' oraz 'Architecture of Aggression'. Poza tym znajdują się tutaj także wielkie hity, tj. 'Symphony of Destruction', 'Sweating Bullets' oraz 'Skin O' My Teeth' (do którego jakoś nigdy się nie przekonałem).

9/10


Youthanasia (1994r.) - płyta utrzymana w podobnym klimacie do poprzedniczki. Niestety, nie ma ona takiej przebojowości jak ona. W pamięć zapada tylko balladowy 'A Tout Le Monde', a reszta leci jakoś bez rewelacji. Nie ma tragedii, podejrzewam, że gdybym jeszcze kilka razy wrócił do tego krążka, to znalazłbym jakieś lepsze fragmenty. Jednak cały problem polega na tym, że do 'Youthanasia' nie chce się wracać. Przyjemny album, który sobie przeleci w tle, ale nic poza tym.

6/10



Cryptic Writings (1997r.) - powrót do lepszej formy, chociaż Mustaine dalej idzie w stronę łagodniejszej muzyki. Jednak mamy tutaj sporo hiciorów, takich jak 'Trust', 'She-Wolf' czy 'Use the Man'. Bardzo przyjemna muzyka. Ostatnia płyta w klasycznym składzie.

8/10



Risk (1999r.) - prawdopodobnie najbardziej znienawidzona płyta grupy. Tutaj poszli w komerchę na całego, bo inaczej się tego pop-rockowego 'cudeńka' nazwać nie da. Jeśli jednak mam być szczery, to myślałem, że będzie dużo gorzej. Jest kilka nawet fajnych patentów, a 'I'll Be There' to naprawdę niezły utwór.

5/10



The World Needs a Hero (2001r.) - powrót Dave'a do metalu. Generalnie pierwsze trzy kawałki bardzo spoko, potem już trochę gorzej. Najbardziej irytuje mnie kopiowanie samego siebie, gdyż kilkukrotnie miałem wrażenie, że tę melodię/riff gdzieś już słyszałem. Chociaż nic nie przebije 'When', 9-minutowego koszmaru z zerżniętą z 'Am I Evil?' linią wokalną. Większość pozostałych utworów trzyma poziom.

6/10



The System Has Failed (2004r.) - po dwuletniej przerwie Mustaine z pomocą kilku muzyków sesyjnych (m.in. Chrisem Polandem) postanowił przywrócić do życia swe dzieło. Płyta lepsza od dwóch poprzedniczek, jest nawet nieco thrashu i eksperymentowania, chociażby elektroniczne dźwięki w 'The Scorpion'. Mój ulubieniec to 'Back in the Day', którego ostatnio słucham bez przerwy.

7,5/10



United Abominations (2007r.) - zaczyna się świetnie, 'Sleepwalker' to naprawdę genialny kawałek z ciekawym intrem. Następnie równie dobry 'Washington is Next!' z nietypowym riffem. Potem niestety kawałki zlewają się trochę w jeden długi, chociaż niezły utwór. Dziwi nieco nowa wersja 'A Tout Le Monde' z udziałem Cristiny Scabbi z Lacuna Coil. Bardzo lubię jej głos, a oglądać ją w klipie to jeszcze większa przyjemność ;)

7/10



Endgame (2009r.) - wciąż najnowsza propozycja zespołu. W sumie mógłbym przekopiować opis z 'United Abominations' i wyszłoby na to samo. Krążek oparty na tych samych schematach, niezły, ale bez rewelacji. Najlepsze są 'Headcrusher' oraz wieńczący całość 'The Right to Go Insane'. 

7/10

Wnioski? Nigdy nie nagrali tragicznej płyty. Oczywiście zdarzały się potknięcia, ale mimo wszystko każdą płytę można bezboleśnie przesłuchać. Szkoda, że nowe albumy nie mają takiej siły jak starsze wydawnictwa, ale tak już się dzieje chyba z każdym zespołem, którego kariera trwa tyle lat. Zapowiedziany został już nowy krążek, według zapowiedzi Rudego ma być w stylu 'Endgame'. Nie boję się, że mnie zawiedzie. Z pewnością nie będzie gorszy od kilku poprzednich. Ale z drugiej strony, nie ma też co liczyć na wielki przełom w karierze i nagranie płyty wybitnej. Trochę to smutne, że tacy giganci ciężkiej muzyki są dziś do bólu przewidywalni. Ale i tak dobrze, że najzwyczajniej w świecie chce im się i dalej koncertują. A jeżeli nowe wydawnictwa nie spełniają naszych oczekiwań, zawsze możemy wrócić do naszych starych, ukochanych płyt.